poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Prawdziwe Steki z Grilla



Nie wszyscy lubią smak soczystego, mocno przypieczonego z zewnątrz, a mięciutkiego w środku steka. 

Ja uwielbiam! I bardzo długo żyłem w przekonaniu, że taki prawdziwy jest nieosiągalny domowymi sposobami, że potrzeba niesamowitego znastwa, warsztatu kulinarnego i odrobiny magii, żeby zrobić dobry stek. Jest nawet taka restauracja w Krakowie, a co tam, niech będzie i reklama - nazywa się "Pimiento" (hiszp. "papryka"), gdzie serwują wyśmienitą argetyńską wołowinę z grilla. Jest dokładnie taka, jak być powinna. Niestety, trzeba za nią słono zapłacić. 

Wreszcie postanowiłem wziąć temat steków wołowych na warsztat i spróbować zrobić taki stek samemu, mimo, że z góry zakładałem spektakularną klęskę. Cały dzień spędzony w internecie na studiowaniu tematu zaowocował kilkoma ważnymi wnioskami na temat wołowiny:

1. Większość wołowiny w polskich sklepach nie nadaje się na steki. 

Dlaczego? Otóż w Polsce podaż mięsa wołowego jest skierowana głównie do klienta w postaci Pani Domu, która przeważnie szuka mięsa na pieczeń lub do duszenia, a do tego wystarczy mięso krowy rasy mlecznej (lub mieszanej), zazwyczaj już niemłodej, w dodatku nie trzeba tego mięsa sezonować, co jest dość kosztownym procesem. 

2. Trzeba się trochę napocić, żeby zdobyć odpowiednie mięso, czasem w dość wysokiej cenie.

Jeśli chcesz zrobić prawdziwy stek, musisz szukać wołowiny z krowy rasy mięsnej (limousine, hereford, angus, charolais), odpowiednio młodej (do 40 miesięcy), i właściwej zkruszałej (proces dojrzewania mięsa polega na przechowywaniu półtuszy wołowej w niskiej temperaturze przez okres nawet 3 tygodni), no i musi być to odpowiedni kawałek z tuszy czyli polędwica, rozbratel, rozbef, antrykot, ewentualnie łata. A tenże kawałek nie może być zbyt cienko ukrojony (minimum 1,5 cm). Można takie mięso zamówić w internecie. 

3. Jest wiele rodzajów steków w zależności od kawałka wołowiny, z której powstaje, jego kształtu, lub wielkości. Przykłady:
Filet mingon - z polędwicy, 
New York strip - rozbef w kształcie wyspy Manhattan
T-Bone steak - wielki stek z kością w kształcie litery T
Rib-eye steak - rozbratel z wyraźnym okiem tłuszczyku



4. Pieczenie steków ma kilka zasad, a jedna z nich to zabawa z zegarkiem. 
Stek może być krwisty [ang. ,,rare"] (z wyraźnie widoczną pręgą wpół-surowego mięsa), średnio wysmażony [ang. ,,medium"] (cieniutka linia) lub dobrze wysmażony [ang. ,,well-done"] (wiadomo - bez żadnych oznak surowości). Mięso musi jednak w każdym przypadku pozostać delikatne i soczyste. 

Zasada 1. Mięsa nie solimy przed grillowaniem, ponieważ sól wyciąga wodę, a tego byśmy bardzo  nie chcieli. 
Zasada 2. Mięso powinno mieć temperaturę pokojową, dlatego trzeba je wyjąć z lodówki ok. 1 godzinę przed przyrządzaniem.
Zasada 3. Mięso najlepiej grilować, a nie smażyć na patelni. Temperatura węgli musi być bardzo wysoka, ale zero ognia. 
Zasada 4. Mięso obracamy tylko raz. Czyli kładziemy stek i w zależności od grubości oraz porządanego poziomu wysmażenia grilujemy na jednej stronie (3-5 min), obracamy i to samo z drugiej strony (to właśnie zabawa z zegarkiem).
Zasada 5. Mięso po usmażeniu musi odpocząć, żeby rozeszły się soki, dlatego po zdjęciu z grilla należy je zawinąć w folię aluminiową i odczekać ok. 3 min przed podaniem na talerz. Gorąco polecam przed zawinięciem położyć na mięsko łyżkę masła. Będzie niebo :)


Moje steki u Świdrów

Na Pimiento w Krakowie trafiliśmy z przyjaciółmi przez przypadek, ale od tego czasu stało się stałym punktem programu, gdy tylko wybieraliśmy na Kazimierz. Tym razem jednak, składając im kolejną wizytę, postanowiłem przenieść Pimiento do ich ogródka i samemu zaserwować im steki. 

W tym celu 2 dni przed planowym grillowaniem udałem się do jedynego jak na razie miejsca, gdzie wiem, że dostanę interesującą mnie wołowinę - Selgros (kolejna reklama, kurczaczki). Wybrałem 4 dorodne kawałki (po ok. 250g) grubo pociętego rozbefu z kością z polskiej hodowli. A cena? Dość powiedzieć, że za kilogram mięsa zapłaciłem połowę ceny jednego steka z Pimiento (sic!). 

Po powrocie do domu steki wypłukałem pod bieżącą wodą i wytarłem do sucha papierowymi ręcznikami. Następnie pędzielkiem nasmarowałem mięso z obu stron oliwą i dość mocno popieprzyłem świeżo mielonym pieprzem. Mięcho powędrowało do lodówki na 2 dni. 


Już u Świdrów rozhajcowaliśmy porządnie grilla i usmażyliśmy steki po 5 min. na każdej stronie z zachowaniem w/w przeze mnie zasad. I wiecie co? Udało się! Steki były co prawda dobrze wysmażone (a planowałem średnio), ale były soczyste, aromatyczne (wyborny smak czerwonego mięsa) i delikatne na zębie. Czyli da się. A jeśli mi się udało, to każdemu się uda. Do grilla, smakosze dobrej wołowiny!


3 komentarze:

  1. Note to self: nie zagladac na bloga pozna noca... Po przeczytaniu slinka cieknie mi po kostkach! Kompletnie nie znam sie na miesie... Mam nadzieje ze moge liczyc na korepetycje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julka, nie trzeba się znać. A u Ciebie w Albionie wołowinka jest prima sort, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na grilla przygotować taki rarytas. No i oczywiście, masz u mnie korepetycje gratis do końca życia :D

      Usuń
  2. nie zgadzam sie z faktem ze (nie mozna) solic miesa przed grilowaniem, lecz sa rozne szkoly..generalnie gdy solimy steka przed grilowaniem( doslownie kilka sekund przed wlozeniem na patelnie) nie wplywa to na jakosc miesa, gdyz nasz stek tak czy inaczej podczas odpoczywania bedzie wypuszczac czesc sokow, jest to proces nie unikniony, podczas kazdej obrobki dany produkt traci (czesc lub wiekszzay fragment wlasciwosci odzywczych).

    OdpowiedzUsuń